Chiny zbroją się na potęgę
"Rzeczpospolita"
21.07.2005 Nr 169
żródło>>
Departament Obrony w dorocznym raporcie dotyczącym rozwoju chińskiej armii, pierwszy raz ostrzega, że Pekin może wkrótce stać się agresywną, wrogą Ameryce siłą na światowej scenie politycznej. Taki jest efekt szybkiego wzrostu chińskiej gospodarki, lawinowo zwiększających się nakładów na armię ale także autorytarnego systemu politycznego, który cechuje coraz wyraźniejszy nacjonalizm. Eksperci Pentagonu ostrzegają Kongres, że chińscy przywódcy mogą być teraz bardziej skłonni do użycia siły dla przeforsowania swych interesów czy rozwiązywania konfliktów.
Zaczynając od Tajwanu - Chińczycy już rozlokowali na wschodnim wybrzeżu, kilkadziesiąt kilometrów od wyspy, 730 rakiet krótkiego zasięgu i zamierzają co roku zwiększać ich liczbę o przynajmniej setkę. W ten sposób, podejrzewają Amerykanie, Pekin będzie chciał ostatecznie zmusić Tajpej do zrezygnowania z niepodległości. Dla chińskich generałów kontrola nad Tajwanem ma wymiar nie tylko polityczny czy sentymentalny, lecz przede wszystkim strategiczny - gwarantuje Chińczykom kontrolę nad kluczowymiszlakami transportowymi i otwiera dostęp do Pacyfiku. Jeśli, jak zauważa Pentagon, szala militarnej równowagi w Cieśninie Tajwańskiej będzie nadal niebezpiecznie przechylać się na niekorzyść Tajpej, to może to wciągnąć Amerykę w groźny konflikt.
Pentagon pierwszy raz odnotował także chińskie dążenie do rozwoju potencjału militarnego sięgającego daleko poza wyspę. Z opracowania wynika na przykład, że w zasięgu chińskiej broni nuklearnej znajduje się już nie tylko, jak dotąd zakładano, zachodnia część USA, ale i cała reszta amerykańskiego terytorium. Stało się tak dzięki unowocześnieniu dwudziestu chińskich rakiet dalekiego zasięgu. Co gorsza, niektóre zmiany w chińskim potencjale wojennym były dotąd niezauważane przez Amerykanów. Amerykański wywiad ze znacznym opóźnieniem dostrzegł np. modernizację chińskich łodzi podwodnych.
Treść raportu wpisuje się w niedawne wypowiedzi zarówno sekretarza obrony Donalda Rumsfelda, jak i sekretarz stanu Condoleezzy Rice, którzy wyrażali swe zaniepokojenie raptownie rosnącym tempem chińskich zbrojeń. W amerykańskich mediach, które w alarmistycznym tonie donoszą też o rosnącej potędze gospodarczej Chin, szerokim echem odbiła się w zeszłym tygodniu wypowiedź chińskiego generała Zhu Chenghu. Oświadczył on publicznie, że jeśli USA stanęłyby w obronie Tajwanu, Chiny dokonałyby nuklearnego ataku na "setki amerykańskich miast", nawet za cenę unicestwienia ziem "na wschód od Xi'anu" (duże miasto w środkowych Chinach). Choć rząd w Pekinie zdystansował się od tej wypowiedzi, określając ją mianem prywatnego poglądu generała, to wiadomo, że generałowie w Chinach nie mają zwyczaju prezentować publicznie swych osobistych poglądów.
Amerykanie odebrali tę wypowiedź jako odzwierciedlenie stanu umysłu chińskiej armii. Wśród waszyngtońskich analityków narasta przekonanie, że o ile w bliskiej perspektywie największym problemem Ameryki są bliskowschodni terroryści, o tyle w dalszej USA czeka znacznie poważniejsze wyzwanie, jakim będzie osiągnięcie przez Chiny statusu światowego mocarstwa.
żródło>>
Tak pokrótce dałoby się podsumować treść nowego raportu Pentagonu na temat chińskiej armii. W przeciwieństwie do obecnych władz francuskich i niemieckich, które najchętniej padłyby w objęcia Pekinu, Amerykanie patrzą na zachodzące w Chinach zmiany znacznie chłodniejszym okiem. Czy jeśli Chinom uda się za 10 czy 20 lat przeistoczyć z wyrastającej potęgi w dorosłe mocarstwo, świat będzie bezpieczny? Stara Europa zdaje się bezkrytycznie przyjmować chińskie zapewnienia, że tak. Amerykanie mają wiele wątpliwości. Część z nich bierze się z racjonalnej analizy. Nowe supermocarstwo zawsze potrzebuje nowej przestrzeni geopolitycznej, a czyim kosztem może je we współczesnym świecie zdobyć, jeśli nie wszechobecnej Ameryki? Dalszy wzrost gospodarczy półtoramiliardowego narodu musi też doprowadzić do coraz brutalniejszej konkurencji o ograniczone światowe zasoby bogactw naturalnych - konkurencji przede wszystkim z Amerykanami.
Inne wątpliwości biorą się z amerykańskiego idealizmu, z wiary w dobro demokracji i zło despotyzmu. Skoro autorytarny rząd nie ma żadnych oporów w stosowaniu przemocy wobec własnych obywateli, to dlaczego miałby wzbraniać się przed jej użyciem wobec obcego państwa - gdy będzie wystarczająco potężny? Przyszłość Chin może się potoczyć w różnych kierunkach, ale wśród możliwych scenariuszy są i takie, od których Amerykanom musi cierpnąć skóra.
Jednym z najważniejszych dla nas obecnie wniosków zawartych w tym raporcie jest konieczność utrzymania embarga na dostawy nowoczesnej broni do Chin. Wiadomo, że głównie za sprawą wysiłków Chiraca i Schrödera Unia Europejska od paru lat przymierza się do zniesienia ustanowionego po wydarzeniach 1989 roku zakazu. Rosnąca podejrzliwość Amerykanów wobec Pekinu sprawia, że Waszyngton z pewnością nie zmiękczy swego stanowiska w tej sprawie. Wręcz odwrotnie.
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home