Grzechy demokratów
Siergiej Kowaliow: To prawda. Społeczeństwo popiera władzę. Oczywiście nie w takim stopniu jak twierdzą oficjalnie propagandyści, ale popiera. Ludzie myślą: "Cóż można zrobić, władza to władza, i tak jest lepsza od chaosu, który panował wcześniej". Pan nie wierzy, że rosyjskie społeczeństwo nie jest w stanie przyjąć idei demokracji. Ale obawiam się, że rosyjskie społeczeństwo w tym punkcie by się z panem nie zgodziło. Ludziom wmówiono, że potrzebna im silna ręka. Rosjan przekonywano o tym od dawna. Robiły to nawet niektóre autorytety z Zachodu. W naszej telewizji nigdy nie polemizuje się z tą tezą. A społeczeństwo jest niezadowolone z demokratów i ma tu absolutną rację.
Czym zgrzeszyli demokraci?
Przyszli i opowiadali: - Jesteśmy antykomunistami, będziemy budowali demokrację, będziecie mieli wolność i kiełbasę. A potem wzięli się za budowanie sobie wielkich, kilkupiętrowych dacz. Potem społeczeństwu pokazano te dacze i ich mieszkańców. Dziś ludzie są przekonani, że demokraci rozdali majątek narodowy "swoim". Inaczej mówiąc demokrata kradnie dużo więcej niż komunista.
Przecież i komuniści kradli na potęgę.
Komuniści mieli pensje, i to wcale nie takie duże. Dostawali, też nieoficjalnie, dodatki pieniężne w kopertach, które przewyższały normalną wypłatę. Mieli państwowe dacze, specjalną opiekę zdrowotną i specjalne sklepy z atrakcyjnymi towarami po śmiesznie niskich cenach. Mieli także możliwości, by troszeczkę kraść, na co ich szefowie patrzyli przez palce. To niemało, ale system był mocno hierarchiczny i doskonale kontrolowany. Nie daj Boże, jeśli ukradłeś więcej niż powinieneś. Albo gdy jako instruktor obwodowego komitetu partii próbowałeś wejść do sklepu dla urzędników KC. Straszne... Natychmiast wylatujesz z roboty! To był wielowiekowy system hierarchii, znany jeszcze w carskiej Rosji. Kiedyś na posiedzeniu rządu Borys Jelcyn zauważył: - Nie tak usiedliście! Zupełnie nie tak! Siergiej Władimirowicz usiądzie tutaj. O, tak jest prawidłowo!
Typowe dla Rosji bojarów. No, ale kto tego nauczył Jelcyna, przecież Jelcyn bojarem nie jest? To wieki tradycji.
Jakie przywileje mieli demokraci?
Nowi "demokraci", z bliskiego Jelcyna, mieli właściwie jeden przywilej: dostęp do wielkiej własności.Dla mnie milion dolarów jest sumą czysto teoretyczną, zwłaszcza że jako były deputowany do Dumy Państwowej dostaję emeryturę w wysokości 300 - 400 USD miesięcznie, i są to gigantyczne pieniądze w porównaniu z normalną emeryturą. A każdy członek naszej elity ma na koncie kilka milionów dolarów i do tego dom podobnej wartości. Nawet ochroniarze, którzy pilnują ich osiedli, dostają pieniądze, o których mi się nigdy nie śniło. Tak żyją dziś ludzie, którzy kiedyś przez telewizor tłumaczyli, co to jest demokracja i że trzeba zaciskać pasa. Z drugiej strony są staruszkowie, którzy szukają jedzenia na śmietniku. To wszystko symbolizuje dla Rosjan demokrację. Winą prawdziwych demokratów, dysydentów, obrońców praw człowieka, jest to, że nie zaprotestowali przeciwko nazywaniu takiego systemu demokracją.
Dlaczego w Rosji utrzymuje się tak duża tęsknota za imperium? Sam pan tego doświadczył, gdy zbierał pan razy za krytykę wojny w Czeczenii, a ostatnio byliśmy świadkami burzy z powodu przekazania Chinom dwóch wysp na rzece Amur, których i tak nikt nie jest w stanie znaleźć na mapie.
Władze nie przeszkadzają takiemu myśleniu i to jest logiczne postępowanie. Społeczeństwo ciągle słyszy: "Byliśmy silni, bali się nas i dlatego szanowali. A dziś nikt się z nami nie liczy. Wiele naszych problemówbierze się stąd, że za granicą ciągle kombinują, jak oderwać kolejną naszą prowincję albo jak przekształcić Rosję w surowcowy dodatek do reszty świata".
Ludzie Putina budują państwo absolutne. Takiej władzy potrzebny jest wróg, bo gdyby nie było wroga, to sama władza musiałaby ponosić odpowiedzialność za błędy. A tak niezadowolenie społeczne kierowane jest pod właściwy adres.
Jakie są szanse na to, że społeczeństwo odwróci się od władzy? Czy może się tak stać za sprawą młodych, dobrze wykształconych, jeżdżących po świecie Rosjan, którzy zechcą żyć jak ich rówieśnicy na Zachodzie?
Zmiana systemu nastąpi, to oczywiste. Jednak nie będzie to łatwe. Boję się, że młodzi ludzie, o których pan wspomniał, są często bardzo cyniczni. Wielu z nich nie chce mieszać się do polityki. Proszę spojrzeć na utalentowanych rosyjskich naukowców - już dziś łatwiej ich spotkać w USA niż w Rosji. Do Moskwy przyjeżdżają tylko od czasu do czasu na wykłady. Teraz biznes: ci, co zajmują się biznesem, dobrze wiedzą, że jeśli będą się zachowywali "przyzwoicie" z punktu widzenia władzy to władza zostawi ich w spokoju. A źle ci tutaj? Kup sobie willę w Hiszpanii i żyj! W końcu to są młodzi ludzie, którzy nie osiągnęli jeszcze tak wysokiej pozycji. Pracują w Rosji, najczęściej w zachodnich firmach, zarabiają po kilka tysięcy dolarów i są prawdziwą elitą. Ich wolność to ich pensja. Dzięki niej mogą jeździć dokąd zechcą, spotykać się z kim chcą i mówić co chcą - oczywiście we własnym gronie, nigdy publicznie. Oni wiedzą, co dzieje się w kraju, nie gorzej niż pan czy ja, ale rozumieją jak należy się zachowywać, żeby nie stracić swojej pozycji.
Trzeba sobie zdawać sprawę, że mówimy o niewielkim procencie ludzi sukcesu, żyjących w dużych miastach. Ludzi sukcesu, którzy z dużą rezerwą odnoszą się do rosyjskiej prowincji. Tam, na prowincji, życie jest zupełnie inne: kradną, piją, chorują, umierają. Ale ludzie sukcesu nie będą walczyli o sprawiedliwość. Zdobędą się na aktywność tylko wtedy, gdy władza zaatakuje ich osobiście.
No więc jaka jest przyszłość?
Przyszłość jest związana z organizacjami społecznymi - wiele z tych organizacji to twory naiwne, ale niektóre są na najwyższym poziomie, choćby Memoriał. I to one będą centrum krystalizacji społeczeństwa obywatelskiego - czyli społeczeństwa, które wie, że to ono jest źródłem władzy w państwie, którą deleguje urzędnikom, płacąc im za to podatki. I wcale nie jest tak, że wszyscy ludzie muszą to rozumieć. Wystarczy, że zrozumie to plus minus 5 procent ludzi. To jest już masa krytyczna, która pociągnie za sobą całą resztę. Masa krytyczna uczciwych ludzi, którym uwierzą inni.
Czy w Rosji możliwe jest, że społeczeństwo obywatelskie da o sobie znać tak jak w Kijowie na placu Niepodległości?
To możliwe, choć nie wydaje mi się, że to realna wizja. Dobrze byłoby, gdyby organizacje społeczne zaczęły myśleć w tym kierunku, żądając zmian politycznych.
Z drugiej strony widać jak bardzo władze boją się takiego rozwoju wydarzeń. Kreml na przykład stara się stworzyć własne "społeczeństwo obywatelskie". Pierwszym krokiem ma być organizacja kontrolowanych przez państwo organizacji społecznych - w ZSRR były tylko takie "organizacje społeczne". Duma już pracuje nad mechanizmem kontrolujących pieniądze napływające do organizacji pozarządowych. Takie działanie nie pozostawia wielkiego wyboru: albo organizacja społeczna podporządkowuje się władzy, albo przechodzi do ostrej politycznej opozycji, a stąd już prosta droga na plac. W jakimś momencie społeczeństwo może przypomnieć sobie, że ma jeszcze jedno prawo, prawo bardzo wątpliwe, prawo wychodzące poza granice cywilizowanych systemów prawnych, prawo nadzwyczajne - prawo do wystąpienia przeciw tyranowi. Nie daj Bóg tego dożyć. Na szczęście po drodze jest wiele pokojowych możliwości: strajki generalne, akcja społecznego nieposłuszeństwa, bunt podatników...
Pytał pan o plac. Na placu nieważne były okrzyki: "Niech żyje Juszczenko!" Ważne, że ludzie powiedzieli: "Sfałszowaliście wybory i macie nas za głupków. Kłamiecie i my się na to nie zgadzamy".
Sukces ukraińskiej rewolucji bardzo mnie cieszy. To przykład dla Moskwy.
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home