15 sierpnia 2006

Ziemia Święta bez chrześcijan - Chrześcijanie na celowniku

Źródło: Rzeczpospolita: Ziemia Święta bez chrześcijan- Chrześcijanie na celowniku
08.08.2006

Chrześcijanie opuszczają miejsce narodzin Chrystusa. Jeśli nic się nie zmieni, za kilkadziesiąt lat zostanie tam tylko garstka wiernych strzegących miejsc kultu

Ziemie, na których narodziło się chrześcijaństwo, znajdują się dziś w obrębie Państwa Izrael oraz okupowanych przez nie terytoriów palestyńskich. Z danych łacińskiego patriarchy Jerozolimy wynika, że jeszcze przed 1948 rokiem chrześcijanie stanowili jedną piątą mieszkańców Ziemi Świętej. Dziś stanowią 2 - 3 procent.

Czekając na pielgrzymów

Droga z Betlejem, miejsca narodzenia Jezusa Chrystusa, do Jerozolimy, gdzie został ukrzyżowany i zmartwychwstał, którą przez prawie dwa tysiące lat pokonywały miliony pielgrzymów, jest dziś dla miejscowych chrześcijan praktycznie zamknięta. Palestyńscy chrześcijanie z Jerozolimy Wschodniej nie są wpuszczani na terytorium Zachodniego Brzegu Jordanu, choć tam znajdują się ich najważniejsze miejsca kultu, np. Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem.

Miasto, w którym urodził się Jezus, otacza izraelski mur. W każde Boże Narodzenie czy Wielkanoc jego mieszkańcy wyczekują pielgrzymów, którzy zapłacą za noc w hotelu czy parę różańców i figurek Matki Boskiej, co pozwoli im przeżyć kilka kolejnych miesięcy.

- Kiedy muzułmanin traci nadzieję, zwracając się ku religijnemu fundamentalizmowi, emigruje psychicznie. Gdy chrześcijanin traci nadzieję, emigruje geograficznie - mówi Mitri Rahab, luterański pastor z Betlejem cytowany w raporcie jednej z chrześcijańskich organizacji. Palestyńskich chrześcijan od muzułmańskich rodaków odróżniają bowiem lepsze wykształcenie, większe otwarcie na Zachód i co za tym idzie - większe możliwości wyjazdu.

W morzu islamu i judaizmu

W efekcie Betlejem, w którym po drugiej wojnie światowej żyło 80 procent chrześcijan, dziś jest w większości muzułmańskie. Stanowiący niegdyś palestyńską elitę chrześcijanie tracą wpływy. Bernard Sabella, profesor socjologii na Uniwersytecie w Betlejem, nie ma złudzeń, że zdominowane przez komunizujące ruchy panarabskie społeczeństwo, w którym chrześcijanie świetnie się odnajdywali, przeminęło bezpowrotnie. W szkołach historię Palestyny sprowadza się do historii podboju tych ziem przez islam.

Coraz silniejszy jest wojujący islam, ogarniający dziś Bliski Wschód. - Zdarzało się, że przy zatargach o ziemię czy innych sporach muzułmanie napadali na chrześcijan. Choć podłożem tych konfliktów nie była religia, ucierpieli chrześcijanie, ponieważ to oni są dziś słabsi - opowiada Philip Madanat, redaktor naczelny "Al Maghtas", miesięcznika chrześcijan w Palestynie i Jordanii. Dla przykładu w 2005 roku mieszkańcy muzułmańskiej wioski Deir Dżarir napadli na jedyną całkowicie chrześcijańską wioskę Tajbę. Budynki i samochody stanęły w płomieniach. Był to akt zemsty rodowej: chrześcijanin z Tajby miał romans z muzułmanką z Deir Dżarir. Jej rodzina, nie mogąc znieść zniewagi, zabiła dziewczynę. Sprawa skończyła się zwyczajowym pojednaniem wiosek. - Nie można zapominać, że mimo takich incydentów palestyńscy chrześcijanie i muzułmanie są jednym, solidarnym narodem, zwłaszcza wobec izraelskich opresji - dodaje Madanat.

W Izraelu stanowiący blisko trzyprocentową mniejszość chrześcijanie mają zagwarantowaną przez państwo swobodę wyznania. Czasami są jednak dyskryminowani przez ultraortodoksyjnych żydów: na ulicy słyszą obelgi, a ich domy są obrzucane kamieniami.

Byle nie konwertyta

W leżącym po drugiej stronie rzeki Jordan królestwie Jordanii, przez długi czas sprawującym opiekę na częścią Ziemi Świętej, rdzenni chrześcijanie, których rodziny wyznają tę religię z dziada pradziada, na co dzień nie doświadczają trudności. Konwertyci nie mają jednak łatwego życia. W większości muzułmańskie i konserwatywne społeczeństwo tego kraju nie akceptuje możliwości wyrzeczenia się islamu.

- Za apostazję pozbawia się wszystkich praw - wyjaśnia Philip Madanat i pokazuje wyrok sądu szariackiego w sprawie muzułmanina, który przyjął chrześcijaństwo. - Wszystkie zawarte przez niego umowy, w tym małżeństwo, zostały unieważnione. To tak jakby nie istniał.

Inny Jordańczyk, Abdullah, miał więcej szczęścia. - Moja rodzina jest wyrozumiała. Gdy powiedziałem im, że odstąpiłem od islamu, byli zdziwieni, ale nie donieśli na mnie - wspomina. Abdullah, który nadal w dowodzie osobistym ma zapisane "religia: islam" oraz muzułmańskie imię, coraz częściej rozważa wyjazd z Jordanii.