15 sierpnia 2006

Podejrzani, kontrolowani, prześladowani - Chrześcijanie na celowniku

Żródło: Rzeczpospolita: Podejrzani, kontrolowani, prześladowani - Chrześcijanie na celowniku
08.08.2006

Dwa największe komunistyczne państwa Dalekiego Wschodu - Chiny i Wietnam podejrzliwie patrzą na chrześcijan. Wiara jest dopuszczalna, ale pod ścisłą, czasem brutalną, kontrolą władz

Katedra przy ulicy Wangfujing w sercu Pekinu cieszy oczy turystów odrestaurowaną niedawno fasadą i kwiatami na dziedzińcu. Ale myliłby się ten, kto uznałby, że po latach tępienia chrześcijaństwa Komunistyczna Partia Chin chętnie godzi się na jego rozkwit.

Według chińskiego prawa chrześcijaństwo jest obok buddyzmu i taoizmu jedną z trzech oficjalnych religii sankcjonowanych przez państwo. Partia nie prowadzi z wierzącymi otwartej wojny. Ale choć chrześcijanie stanowią tylko niewielki procent mieszkańców najludniejszego kraju świata, władza patrzy na nich podejrzliwie i zawzięcie, czasem w sposób bezwzględny, ogranicza rozwój wiary.

Zgodnie z prawem jedynie kościoły i zbory należące do stowarzyszeń nadzorowanych przez państwo mogą prowadzić działalność duszpasterską. Prowadzenie jakiejkolwiek działalności religijnej poza tymi strukturami jest nielegalne. Od 1951 roku Pekin nie utrzymuje oficjalnych stosunków z Watykanem i nie uznaje zwierzchnictwa papieża nad chińskim Kościołem.

Z braku wiarygodnych danych trudno ustalić liczbę chrześcijan w Chinach. W oficjalnych rejestrach znajduje się około 5 milionów katolików i 10 milionów protestantów. Poza oficjalnymi strukturami wiarę praktykuje jednak co najmniej 8 milionów katolików i od 40 do 50 milionów protestantów, często w tzw. kościołach domowych.

Oba Kościoły, oficjalny i podziemny, czasami trudno od siebie oddzielić. Wielu księży i biskupów wspieranych przez Watykan wniknęło głęboko w oficjalne struktury i ma duży wpływ na działania państwowego Kościoła.

W niektórych regionach, szczególnie na bardziej liberalnym południu, chrześcijanie żyją w zgodzie z lokalnymi władzami i - unikając rozgłosu -w spokoju kultywują swą wiarę. Nawet w północnej prowincji Hebei, gdzie mieszka jedna czwarta chińskich katolików, nastąpił w ostatnim czasie boom w budownictwie nowych kościołów. Ale już w większych miastach Hebei, lepiej widocznych z centrali w Pekinie, władze prowadzą restrykcyjną politykę, prześladując księży i zastraszając wiernych.

Jak podaje Fundacja Kardynała Kunga, która zajmuje się monitorowaniem prześladowania katolików w Chinach, w czerwcu władze po raz dziewiąty w ostatnich dwóch latach aresztowały 72-letniego biskupa Jia Zhiguo. Biskup Jia, który jest jednym z hierarchów Kościoła w Hebei, został zabrany przez służbę bezpieczeństwa ze szpitalnego łóżka wkrótce po ciężkiej operacji. Władze poinformowały wiernych, że "musiał się udać na szkolenie".

Jeszcze poważniejsze szykany stosowane są wobec protestantów. Według amerykańskiego Stowarzyszenia Pomocy Chinom w ciągu ostatniego roku chińska bezpieka zatrzymała niemal 2 tysiące pastorów i wiernych w 15 prowincjach.

Sytuacja chrześcijan w Wietnamie jest nieco lepsza. Rząd USA, mimo postępującego ocieplenia w relacjach z Hanoi, wciąż oskarża tamtejsze władze o prześladowanie chrześcijan, ale przyznaje, że sytuacja w ostatnich latach nieco się poprawiła. Zwłaszcza liczący od 6 do 7 milionów wiernych Kościół katolicki, mimo braku oficjalnych stosunków między Watykanem i Hanoi oraz wciąż znaczącej kontroli państwa, zdołał stanąć na nogi i przyciągnąć nowych wiernych, m.in. spośród miejskiej młodzieży.

Najpoważniejsze zastrzeżenia obrońców praw człowieka wzbudza sytuacja mniejszości etnicznej Dega (zwanej też z francuska Montagnard), która liczy około miliona osób, z czego połowa to protestanci, a jedna czwarta katolicy. Jak podaje Human Rights Watch w czerwcowym raporcie, chrześcijanie Dega są często szykanowani, zatrzymywani, a nawet torturowani przez wietnamską policję.

Władze nierzadko domagają się od nich podpisywania deklaracji lojalności, w których muszą wyrzec się swej wiary - mimo że przyjęte przez Hanoi w 2005 roku prawo zabrania takich praktyk. Rząd tłumaczy, że jego działania na terenach zamieszkanych przez Dega nie mają nic wspólnego z religią, lecz są wymierzone w "organizacje separatystyczne".