22 stycznia 2006

Pośrednik dla władzy (Gazprom)

Żródło: Rzeczpospolita
21.01.2006

Nie sposób dojść, do kogo właściwie należy firma RosUkrEnergo, odpowiadająca za dostawy gazu na Ukrainę

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy latem 2005 roku podjęła śledztwo w sprawie działalności RosUkrEnergo. Gdy jednak odszedł jej szef Ołeksander Turczynow, zostało ono wstrzymane

Rosyjski Gazprom jest mistrzem w tworzeniu firm, które pozwalają mu skryć się za nowym szyldem i umocnić pozycję na rynku gazowym. Jednocześnie umożliwiają one transfer olbrzymich środków do prywatnych kieszeni osób, które z różnych powodów, także politycznych, powinny się przy koncernie "pożywić". Jedną z takich firm jest spółka RosUkrEnergo, dzięki której udało się zażegnać ostry kryzys gazowy między Rosją i Ukrainą.

Na początku stycznia uzgodniono, że rosyjski Gazprom będzie sprzedawał gaz ziemny (tak jak sobie tego życzył, przypierając Ukrainę do muru) po 230 dolarów za 1000 m sześc., ale ukraiński Naftohaz zapłaci zań jedynie 95 dolarów. A wszystko, jak podano oficjalnie, dzięki pośrednikowi, zarejestrowanej w Szwajcarii firmie RosUkrEnergo, która - podobno - ma mieszać tani gaz turkmeński z droższym rosyjskim, dzięki czemu wszyscy wyjdą na swoje...

Czy tak będzie, to się jeszcze okaże. Eksperci nie mają jednak wątpliwości: RosUkrEnergo to najsłabsze i najbardziej podejrzane ogniwo w rosyjsko-ukraińskim kontrakcie gazowym. O samej firmie niewiele wiadomo, ale i tego, co już ujawniono, wystarczy, aby uważniej patrzeć na jej poczynania.
Dochodowe przedsięwzięcie

Pierwsze pytanie brzmi: do kogo RosUkrEnergo tak naprawdę należy? Firma powstała w lipcu 2004 r. Została zarejestrowana w szwajcarskim raju podatkowym, w kantonie Zug. Z dokumentów rejestracyjnych wynika, iż jej udziałowcami są (po połowie): rosyjski Gazprombank (za pośrednictwem spółki córki Arosgas Holding AG) oraz austriacka firma Raiffeisen Banking Group. RBG działa za pośrednictwem dwóch spółek, których jest 100-procentowym właścicielem: Raiffeisen Investment AG i Centragas.

Sam Raiffeisen nie ukrywa, że jest tylko firmą zarządzającą udziałami: w rzeczywistości należą one do grupy właścicieli, prawdopodobnie ukraińskich, których nazwisk jak dotąd nie ujawniono. Podobno dlatego, aby w gorącej atmosferze, jaka zapanowała po wybuchu rosyjsko-ukraińskiego konfliktu gazowego, nie stawiać ich w trudnej sytuacji...

Jedno jest pewne: przedsięwzięcie jest bardzo dochodowe. Według informacji byłego szefa Naftohazu, Jurija Bojko, RosUkrEnergo powołano do życia w celu rozbudowy Międzynarodowego Systemu Gazociągów, przez który na Ukrainę dostarczany jest gaz środokowo-azjatycki, głównie turkmeński. Wartość inwestycji oceniono na 3,9 mld dolarów. Zapewnieniem tych środków ma się zająć właśnie RosUkrEnergo.

Ważne jest, że zgodnie z porozumieniem podpisanym przez tę firmę i Naftohaz stała się ona faktycznym monopolistą w dostawie turkmeńskiego gazu na Ukrainę. Za jej usługi Naftohaz zobowiązany jest przekazać operatorowi - czyli właśnie RosUkrEnergo - 37,5 proc. gazu dostarczanego z Turkmenii. Określoną część tego gazu Naftohaz musi potem odkupić, a resztę RosUkrEnergo sprzedaje na rynkach europejskich. Oczywiście, już po innych cenach.

Tym sposobem z 36 mld m sześc. gazu zakupionego w Turkmenii RosUkrEnergo dostał w rozliczeniu 13 mld m sześć. Mógł je odsprzedać dalej - zarabiając na tym w 2005 roku 2,5 mld dolarów.

Jednym z jego zagranicznych odbiorców było w ubiegłym roku PGNiG. Według rosyjskich źródeł polska firma kupiła kilka miliardów metrów sześc. gazu (200 - 250 mln m sześc. miesięcznie), płacąc średnio 85 - 90 dolarów za 1 tys. m sześc.
Ludzie prezydentów - i nie tylko

Kto stoi za RosUkrEnergo? - Według potocznej opinii, ludzie związani zarówno z administracją prezydenta Rosji, jak i Ukrainy. Trudno powiedzieć, jak dalece prawdziwa jest ta opinia, ale - jak twierdził poważny tygodnik kijowski, "Zierkało Tyżnia" (sierpień 2005) - nie jest przypadkiem, że RosUkrEnergo powstało nieomal nazajutrz po spotkaniu prezydentów Władimira Putina i Leonida Kuczmy.

W praktyce firma ta nieomal dokładnie powtarza schemat działania swoich głośnych z różnych skandali poprzedniczek. Z jedną różnicą: dawna Itera - pierwszy z pośredników dopuszczonych do obsługi dostaw turkmeńskiego gazu - brała za swoje "usługi" 41 proc. gazu, jej następczyni, firma EuralTransGas - 38 proc., a RosUkrEnergero - już "tylko" 37,5 proc.

W rzeczywistości, twierdzą eksperci, jest ona jedynie kolejną mutacją swoich poprzedniczek. Zwłaszcza EuralTransGas budziła zastrzeżenia: zarzucano jej kryminalne powiązania. Zarejestrowana na Węgrzech dysponowała niespełna 13,5 tys. dolarów kapitału zakładowego, ale obracała kwotami liczonymi w miliardach. Formalnie w 50 proc. należała do Gazpromu, w 30 proc. - do firm powiązanych ze stroną ukraińską, a w 20 proc. - do organizacji będących własnością Siemiona Mogilewicza. To poszukiwany listami gończymi przez Interpol głośny mafioso, związany z rosyjskimi grupami przestępczymi. Właśnie jego ludzie - twierdzą źródła ukraińskie - wymyślili cały schemat i do dziś, jak pisze moskiewska "Nowaja Gazieta", ich nazwiska można znaleźć wśród kadry kierowniczej RosUkrEnergo. Zalicza się do nich podobno były bliski współpracownik Mogilewicza - wiceprezes jego firmy Arigon Ltd i dyrektor finansowy Highrock Holdings Ltd. - Igor Fiszermann, a także były przedstawiciel EuralTransGas w Azji Środkowej Dmitrij Firtasz, kierujący jednocześnie firmą Highrock Properties Ltd.

Ciekawe są i inne związki kadry kierowniczej RosUkrEnergo, ujawnione przez "Nową Gazietę". Jednym z szefów firmy jest Konstantin Czujczenko, b. funkcjonariusz KGB, wywodzący się z Petersburga i w swoim czasie blisko powiązany z członkiem zarządu Gazpromu Ilją Jelisiejewem oraz obecnym wicepremierem, a jednocześnie przewodniczącym rady nadzorczej Gazpromu Dmitrijem Miedwiediewem. Inny członek zarządu RosUkrEnergo to Oleg Palczikow, który jeszcze trzy lata temu reprezentował w Moskwie interesy EuralTransGasu.

Z ustaleń moskiewskiej "Nowe Gaziety" wynika również, że Arosgas, szwajcarską spółkę córkę Gazpromu, kontrolują cztery osoby powiązane z Gazprombankiem: zarządzający firmą Konstantin Szmielow i członkowie jej zarządu - wiceprezes Gazprombanku Aleksiej Matwiejew oraz Andriej Krawcow i Wiktor Komarow.

Chociaż Wolfgang Putchek, szef Raiffeisen Investment AG - jedyny, który publicznie występował w imieniu kierownictwa RosUkrEnergo - nie chciał ujawnić składu udziałowców firmy, co nieco wiadomo również o właścicielach drugiej połowy jej udziałów - Centragas Holding AG.

Firma jest zarejestrowana w Wiedniu. Co ciekawe, pod tym samym adresem figurują: UkrinvestHolding AG oraz spółka Zangas. Ta ostatnia ma budować gazociąg w Turkmenii - i otrzymać za to prawie 2 mld m sześc. turkmeńskiego gazu po cenie 60 dolarów. Jak wynika z austriackich dokumentów, szefem Zangasu jest Aleksiej Sieriebriennikow, a sama firma powstała po prywatyzacji rosyjskiego przedsiębiorstwa Zarubieżnieftiegazstroj. Z kolei Ukrinvest Holding AG należy do tajemniczej firmy cypryjskiej - Nosilka Ventures Ltd.
Śledztwo zawieszono

Ślady na tym się urywają. Jak pisze "Nowaja Gazieta", ciemne interesy, zawierane na styku biznesu i polityki, zbliżają Rosję i Ukrainę bardziej niż cokolwiek innego, nie wyłączając samego gazu. I coś w tym jest.

Jak dotąd jedynie kierowana przez Ołeksandra Turczynowa Służba Bezpieczeństwa Ukrainy latem 2005 roku podjęła śledztwo w sprawie działalności RosUkrEnergo. Sprawą zainteresowana była ówczesna premier Julia Tymoszenko. Turczynow był bliskim jej współpracownikiem, więc kiedy odeszła, musiał odejść i on, a śledztwo zostało wstrzymane.

Czy z tego wynika, że w sprawę mogą być zamieszani ludzie obecnego prezydenta Wiktora Juszczenki? - Nie ma na to żadnych dowodów. Obecnie zarówno rosyjscy, jak i ukraińscy deputowani domagają się ujawnienia rzeczywistych właścicieli RosUkrEnergo, ale ich działania mają wyraźny podtekst polityczny. Pojawiły się za to informacje o możliwości odkupienia przez Naftohaz od Raiffeisen Banku udziałów w RosUkrEnergo. Zdaniem części ekspertów byłby to najlepszy sposób na ostateczne ukrycie tego, kto rzeczywiście czerpał dochody z pośrednictwa ze sprzedaży turkmeńskiego gazu.
SŁAWOMIR POPOWSKI

Gazprom. Rosyjski monopolista podbija rynki w kolejnych państwach

Interesy od Kanady do Japonii
Żródło: Rzeczpospolita
21.01.2066

Pod względem wartości rynkowej rosyjski Gazprom zajmuje dwunaste miejsce na świecie. Ekspansywna polityka i nieograniczone możliwości finansowe tego giganta powodują, że jego znaczenie dla gospodarki jest jeszcze większe


Obrazek "http://www.rzeczpospolita.pl/teksty/wydanie_060121/ekonomia_a_22-3.F.jpg" nie może zostać wyświetlony, ponieważ zawiera błędy.

Gazprom, rozszerzając działalność na kolejne kraje, zabiega nie tylko o zwiększenie sprzedaży gazu i pozyskanie nowych odbiorców. Nie wystarcza mu rola eksportera i udziałowca w sieciach gazociągów różnych krajów, oczekuje dostępu do dystrybucji, czyli bezpośrednio do klientów w różnych krajach. W czwartek wiceprezes koncernu Aleksander Miedwiediew mówił o takich planach na niemieckim rynku. Wcześniej o podobnych koncepcjach usłyszeli szefowie włoskiego koncernu ENI, jednego z głównych klientów Gazpromu.

Jedna czwarta gazu zużywanego przez państwa Unii Europejskiej pochodzi z Rosji. Wszyscy analitycy zgodnie przyznają, że ten udział w kolejnych latach jeszcze wzrośnie (do jednej trzeciej). Mimo spektakularnego zakręcenia kurka z gazem Ukrainie w Nowy Rok i w ostatnie mroźne dni, na Zachodzie nie maleje zaufanie do rosyjskiego monopolisty dostarczającego tani gaz.

Gazprom to największa firma w branży na świecie, a Rosja to kraj dysponujący największymi rezerwami tego surowca. Gaz wysyłany z Rosji za granicę stanowi niemal jedną czwartą całego światowego eksportu. Nic dziwnego więc, że znaczenie Gazpromu niekiedy porównywane jest z tym, jakie ma Arabia Saudyjska na rynku ropy naftowej. Złośliwi twierdzą, że rosyjska firma bardziej jednak rozpycha się na kolejnych rynkach, które ją interesują.
Niemcy: partner szczególny

Strategiczną rolę w planach rosyjskiej firmy odgrywają Niemcy. Tam Gazprom sprzedaje najwięcej gazu. Wspólnie z Wintershall (część koncernu BASF) kontroluje tam spółkęWingas, która już teraz ma 15 proc. hurtowego rynku gazu. BASF zamierza z Gazpromem budować nowy gazociąg przez Bałtyk z Rosji do niemieckiego wybrzeża. Nową trasą gaz popłynie już ok. 2010 r. Rosjanom odpadnie wówczas problem tranzytu przez poszczególne kraje i związane z tym trudności. Szczególną rolę w zdobyciu dla Gazpromu niemieckiego poparcia dla tego kontrowersyjnego projektu odegrał prezydent Władimir Putin. To przyjaźń prezydenta Rosji z kanclerzem Niemiec była zachętą dla koncernów BASF i E.ON do zaangażowania się w inwestycję przez Bałtyk. Nie bez znaczenia była w tym przypadku obietnica udostępnienia tym koncernom udziałów w rosyjskich złożach. Były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder mimo ostrej krytyki zgodził się zasiąść we władzach spółki budującej gazociąg bałtycki. W mediach pojawiło się porównanie, że to tak jakby Bill Clinton znalazł posadę w domu rodziny królewskiej Arabii Saudyjskiej.
Europa Wschodnia: prawie opanowana

E.ON, którego częścią jest gazowa firma Ruhrgas, od dawna współpracuje z Gazpromem w krajach nadbałtyckich, dla których rosyjski potentat jest nie tylko dostawcą gazu, ale też - wspólnie z Niemcami - kontroluje sieci rurociągów. W litewskiej Lietuvos Dujos i estońskiej Eesti Gaas ma ok. 40 proc. udziałów, a w łotewskiej Latvijas Gaze - ok. 30 proc. Rosyjska firma zabiega też o rynek wewnętrzny Węgier i turównież liczy na współpracę z niemieckim partnerem. Jak zapowiedział w piątek wiceprezes Miedwiediew, chce negocjować z koncernem E.ON możliwość odkupienia części udziałów w głównej firmie gazowej Węgier. E.ON do końca marca sfinalizuje zakup trzech spółek od koncernu MOL.

Gazprom kontroluje też częściowo sieć gazociągów Rumunii i Bułgarii. Prowadzi też rozmowy w Mołdawii, starając się przejąć kontrolę nad tamtejszymi gazociągami.
Azja Środkowa: cel pod kontrolą

Gazprom uchodzi za narzędzie w rękach Kremla. Niektóre z jego planów ekspansji mają służyć osiąganiu konkretnych celów politycznych. Przykład Uzbekistanu jest jednym z wielu tego typu. W zamian za kontrolę nad złożami gazu i przesyłem surowca Rosja miałaby roztoczyć swoisty parasol ochronny nad ekipą prezydenta Karimowa. Gazprom zdołał już pod koniec ubiegłego roku zawrzeć korzystne dla siebie porozumienia z Uzbekistanem, dzięki którym kontroluje tranzyt surowca nie tylko w tym, ale i kolejnych dwóch latach. Kazachstan na podstawie podobnej umowy zgodził się udostępnić rosyjskiemu potentatowi całość środków transportowych i tranzytowych. Z kolei Turkmenia zgodziła się, by na 25 lat Gazprom przejął wszystkie nadwyżki eksportowe tego kraju. Nie ustalono tylko ostatecznej ceny sprzedaży i co kilka miesięcy odbywają się kolejne rozmowy na ten temat. Dzięki tym umowom Gazprom skutecznie kontroluje dostawy gazu z Azji Środkowej i ich rozdział do odbiorców.
USA i Chiny: nadzieje i oczekiwania

Rosyjskie plany nie ograniczają się Eurazji. Rynek północnoamerykański staje się tak samo ważny jak unijny. Gazprom zamierza tam dostarczać gaz skroplony (LNG) i szuka partnerów do realizacji tych planów. Rosyjski potentat zawarł na przykład porozumienie z firmą Petro-Canada na dostawy LNG do Ameryki Północnej już za trzy lata. Zamierza w pobliżu Sankt Petersburga wybudować terminal, z którego wyruszać będą statki. Rocznie dostarczać mają ok. 7 mld m sześc. gazu. Jeśli rozpocznie się eksploatacja złóż Sztokmana (na Morzu Barentsa), to w 2010 r. część surowca stąd w formie LNG trafi do USA.

Rynek chiński, który potrzebuje coraz więcej gazu ziemnego, to kolejny cel rosyjskiej firmy. Od ponad roku obowiązuje porozumienie o strategicznym partnerstwie z China National Petroleum Corporation,które obejmuje nie tylko dostawy gazu, ale też jego transport. Rosjanie kupili także udziały w China Gas Holdings, który ma w planach inwestycje w dystrybucję gazu w Hongkongu.

Gazprom prognozuje, że za piętnaście lat będzie sprzedawać w Azji ok. 120 mld m sześc. gazu.
Nie tylko gaz

Gazprom ma ambicje być wielkim koncernem energetycznym. Dzięki wsparciu Kremla przejął jedną z największych firm paliwowych Rosji - Sibnieft. Poza tym inwestuje w elektroenergetykę. Kupił udziały w największej grupie energetycznej w kraju RAO UES, a także w moskiewskiej firmie Mosenergo. Niedawno Gazprom przejął większościowe udziały w Atomstriexport - rosyjskim eksporterze technologii jądrowych.

AGNIESZKA ŁAKOMA

Historia Gazpromu

Żródło: Rzeczpospolita
21.01.2006

Powstał jako państwowy koncern w 1989 r. na bazie Ministerstwa Przemysłu Gazowego ZSRR. Na przełomie lat 1992 1993 utworzono spółkę akcyjną skarbu państwa, ale pierwsze walne zgromadzenie udziałowców odbyło się dopiero w 1996 r. Gazprom ominęła fala prywatyzacji lat 90., gdy w Rosji nowi biznesmeni, powiązani często z władzą lub ze środowiskiem kryminalnym, przejmowali zakłady gospodarujące surowcami naturalnymi. Mówi się, że pieczę nad gazem sprawował osobiście ówczesny premier Wiktor Czernomyrdin, choć nigdy nie zasiadał we władzach spółki.

Lata 90. ubiegłego stulecia należą do najbardziej zagadkowych w historii spółki, mimo że została upubliczniona w 1996 r. Warto wspomnieć choćby o tym, że Gazprom notował notoryczne straty w 1998 r. wyniosły aż 6 mln USD. W 1996 r. podpisał m.in. umowy handlowe z Polską, wówczas także zapadły decyzje o budowie gazociągu jamalskiego. Od tego czasu firma podpisywała rocznie po kilka międzynarodowych kontraktów na eksport gazu, ale wciąż była na minusie. Dopiero na przełomie lat 1999 2000, gdy do władzy doszedł prezydent Władimir Putin, państwo zainteresowało się kondycją firmy. Od tego czasu władze Rosji trzymają spółkę mocną ręką. Od 2001 r. kieruje nią Aleksiej Miller.

Podporządkowanie Gazpromu władzom centralnym wyszło na dobre obu stronom. Spółka zaczęła przynosić zyski i płacić wielkie podatki. Jednocześnie zaczęła ekspansję na zagraniczne rynki. Pierwsze umowy podpisywano już w 1997 r., ale ich prawdziwy wysyp zaczął się w 2000 r. Wówczas rozpoczęto także budowę drugiego zagranicznego gazociągu Błękitnego Potoku do Turcji, który w przyszłości ma dostarczać gaz przez Bałkany do Włoch. Jednocześnie ogłoszono, że spółka ma pozbyć się 150 podmiotów zależnych, niezwiązanych z jej główną działalnością. Jednak do dziś sprzedano zaledwie 24 za ok. 72 mln USD.

W 2001 r. Gazprom przejął największą prywatną telewizję NTW i poza gazowym stał się także gigantem mediowym. Należą do niego m.in. opiniotwórcze dziennik "Izwiestia" i radio Echo Moskwy. Gazprom ma także własne spółki ubezpieczeniowe, telekomunikacyjne, nawet linie lotnicze. Należący do niego Gazprombank jest trzecim co do wielkości bankiem w Rosji. Dziś Gazprom bezpośrednio i pośrednio ma udziały w ok. 270 spółkach w ponad 20 krajach.

Nawet dopuszczenie akcji Gazpromu do publicznego obrotu, a potencjalnie zwiększenie udziału zagranicznego kapitału, nie zmieni statusu państwowej spółki. W 1999 r. państwo zagwarantowało sobie minimum 35 proc. jej udziałów.s.g.

Gazprom atakuje

Żródło: Rzeczpospolita
21.01.2006

Natarcie idzie w kilku kierunkach jednocześnie. Na przełomie grudnia i stycznia Gazprom prowadził wojnę cenową z Ukrainą, zakończoną kompromisem. W tym samym czasie stoczył również dwutygodniową batalię z Mołdawią, zakończoną jego pełnym zwycięstwem. Kurki z gazem zakręcono na dwa tygodnie i chociaż Gazprom "spuścił" z ceny, zamiast żądanych 160 dolarów za 1 tys. m sześc. zgodził się na dostawy po 110 dolarów, to jednak Kiszyniów musiał się zgodzić na oddanie swojego systemu gazowniczego pod kontrolę Rosjan.

Na tym jednak nie koniec. Korzystając ze swojej monopolistycznej pozycji, Gazprom z powodzeniem zabiega również o przejęcie kontroli nad zasobami gazowymi krajów Azji Środkowej. Dysponując rurociągami, Rosjanie już podpisali kontrakt, na mocy którego od 2007 r. praktycznie będą jedynym pośrednikiem w sprzedaży gazu turkmeńskiego. Teraz, w zamian za gwarancje bezpieczeństwa dla reżimu prezydenta Isłama Karimowa, Gazprom szykuje kontrakt z Uzbekistanem, dzięki któremu uzyska faktyczny monopol również na import uzbeckiego gazu.

Wszystkie te działania mają służyć realizacji jednego zasadniczego celu: zapewnieniu Rosji pozycji głównego dostawcy gazu dla Zachodu. Potwierdzeniem jest zapowiedź podjęcia budowy drugiego gazociągu na dnie Bałtyku, za pośrednictwem którego można będzie dostarczać gaz z bogatych złóż na Morzu Barentsa (tzw. złoże sztokmanowskie), zagospodarowywanych również z myślą o możliwości dostaw gazu skroplonego na rynek amerykański.

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że w myśl nowej doktryny gaz, podobnie jak i ropa, nie są po prostu towarami, ale instrumentem realizacji rosyjskich interesów geopolitycznych i strategicznych. Zachód musi stale o tym pamiętać. Wyjście jest tylko jedno: trzeba zachować maksymalną ostrożność, a to oznacza konieczność przeciwstawienia się wszelkim próbom monopolizacji rynku gazowego przez jednego dostawcę, kimkolwiek by on był. Po drugie, jeśli Europa chce mieć zagwarantowane w przyszłości swoje bezpieczeństwo energetyczne, to już teraz musi wypracować zasady wspólnej polityki w tej dziedzinie i ściśle ich przestrzegać. W przeciwnym razie przegrają wszyscy, nie wyłączając tych, którzy dziś na pierwszym miejscu stawiają swój interes narodowy. Taka polityka jest nie tylko krótkowzroczna, ale na dłuższą metę również bardzo groźna.

Sławomir Popowski