26 maja 2006

Dziesięć lat oligarchii w Rosji

Źródło: Rzeczpospolita
26.05.2006

Najgłośniejszy dziś rosyjski oligarcha, Michaił Chodorkowski, trafił do więzienia. Borys Bieriezowski szukał ratunku w Wielkiej Brytanii, a Władimir Gusiński - w Hiszpanii. Innym powiodło się lepiej: na kremlowskich salonach można spotkać Romana Abramowicza i Władimira Potanina. Ale są już bardziej "petentami" niż "rozgrywającymi"

Wciągu kilku zaledwie lat stosunkowo niewielkiej grupie ludzi startujących praktycznie od zera udało się w Rosji zgromadzić gigantyczne pieniądze i awansować do czołówki najbogatszych w świecie, aby z tych pozycji dyktować państwu swoje warunki. Pytanie, jak to było możliwe, do dziś budzi największe emocje.

Kazus Chodorkowskiego

Ich kariery były do siebie podobne. Większość zaczynała jeszcze w czasach pieriestrojki Gorbaczowa.

Charakterystyczna jest pod tym względem kariera najgłośniejszego rosyjskiego magnata - dziś więźnia Putina - Michaiła Chodorkowskiego. Zaczynał w 1987 r. od stanowiska dyrektora utworzonego przy Komsomole Centrum Naukowo-Technicznej Twórczości Młodzieży. Oficjalnie centrum zajmowało się świadczeniem usług informatycznych dla firm państwowych, a faktycznie - bardzo opłacalnym pod koniec lat 80. handlem komputerami. Chodorkowski opracował też skuteczną metodę skupu dewiz od przedsiębiorstw państwowych, za które płacił po kursie zbliżonym do czarnorynkowego. To z kolei pozwoliło mu na zgromadzenie odpowiednich środków, dzięki którym już w 1988 r. mógł założyć jeden z pierwszych banków komercyjnych - Innowacyjny Bank Postępu Naukowo-Technicznego - i zająć się importem poszukiwanych towarów konsumpcyjnych. W 1990 r. Chodorkowski stał już tak mocno na nogach, że jego bank, przemianowany na Menatep, stać było na wykupienie Centrum.

Po dojściu do władzy Borysa Jelcyna Chodorkowski został wiceministrem paliw i energetyki FR, dzięki czemu zyskał dostęp do wielu poufnych informacji. Zaczął skupywać udziały przedsiębiorstw, także Jukosu - jednej z największych firm naftowych w Rosji. Jego akcje (89 proc.) przejął jako zastaw w 1995 r. i wykupił dwa lata później, płacąc za nie śmieszną kwotę 271 mln dolarów...

Dzieci Komsomołu

Podobnie, z nielicznymi wyjątkami, można byłoby opisać kariery innych rosyjskich magnatów finansowych. Na przykład Romana Abramowicza. Tak jak Chodorkowski zaczynał jeszcze na studiach, gdy założył swoją pierwszą firmę Ujut, produkującą plastikowe zabawki. Potem znalazł się w otoczeniu Borysa Bieriezowskiego - innego legendarnego oligarchy, wspólnie z którym (i z pomocą Kremla) utworzył Syberyjską Kompanię Naftową - w skrócie: Sibnieft. Dodając później do niej udziały w firmach przemysłu aluminiowego.

Nieomal identyczna była kariera Michaiła Fridmana. Również był najpierw komsomolskim działaczem. Biznesem zaczął się zajmować, dopiero pod koniec lat 80., tworząc kolejne firmy, by wreszcie - pod koniec 1990 r. - powołać do życia komercyjny Alfa-Bank, który stał się podstawą finansowej potęgi całej grupy Alfa. W 1997 r. stać go już było na kupienie (przez podstawioną spółkę) 50 proc. akcji Tiumeńskiej Kompanii Naftowej. Zapłacił za nie 810 mln dolarów.

Z Komsomołu wywodzi się także Władimir Potanin - szef holdingu Interros i współwłaściciel największych na świecie zakładów Norilsk Nickel. Zaczynał w 1991 r. od założenia firmy Interros, specjalizującej się w handlu zagranicznym. Najważniejsza jednak okazała się dla niego kariera bankiera. W latach 1992 - 1993 Potanin był prezesem Banku Komercyjnego Międzynarodowa Kompania Finansowa (MFK), a rok później także prezydentem utworzonego do spółki z przyjacielem - Michaiłem Prochorowem - Oneksimbanku. Dzięki dobrym kontaktom szefa z Kremlem firma szybko awansowała do grona pięciu największych banków rosyjskich. To z kolei ułatwiało przejęcie na własność dużych zakładów - takich jak Norilsk Nickel i kompania naftowa Sidanko.

We wszystkich tych historiach mechanizm był właściwie ten sam: najpierw handel surowcami i paliwami, manipulacje kredytami i obligacjami rządowymi, a wszystko pod ochroną panującego, który rozdziela łaski.

Lata szalone

System oligarchiczny narodził się wtedy, gdy władza państwowa była najsłabsza, w budżecie na wszystko brakowało pieniędzy, a jednocześnie w kraju pojawili się już przedsiębiorcy dysponujący dostatecznymi środkami. - To był jedyny sposób - przekonywali zwolennicy prywatyzacji - na zbudowanie kapitalizmu w kraju bez kapitału i kapitalistów. A kiedy już się pojawili, mogli stawiać warunki.

Przełomowy okazał się rok 1996. To właśnie wtedy grupa najbogatszych i najpotężniejszych ludzi Rosji spotkała się z Borysem Jelcynem, aby dobić targu: dadzą pieniądze na kampanię prezydencką pod warunkiem, że będą mieli wpływ na najważniejsze decyzje polityczne i gospodarcze w państwie. Jelcyn szykujący się na drugą kadencję z notowaniami w granicach 2 proc. nie miał wyboru i musiał przystać.

Jeszcze wcześniej, w marcu 1995 r., Władimir Potanin przedstawił na posiedzeniu rządu wspólny projekt konsorcjum siedmiu banków, które zgodziły się kredytować państwo pod zastaw pakietów akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw. Teoretycznie wszystko miało odbywać się na zasadzie konkursu, w rzeczywistości decydowało miejsce w hierarchii osób najbliższych Kremlowi. Gwarantem porozumienia został... Potanin, jako pierwszy wicepremier, odpowiedzialny za politykę gospodarczą i finansową Rosji...

To wtedy rozpoczęły się najbardziej szalone lata rosyjskiej transformacji. Pod młotek, podczas często ustawionych przetargów, szły najsmakowitsze kąski. Kupowano wszystko, jak leci, bez żadnej koncepcji, byle więcej. W rezultacie - stwierdza raport Ośrodka Studiów Wschodnich z 2002 r. - powstawały olbrzymie konglomeraty, składające się z przypadkowo i chaotycznie gromadzonych fabryk, przedsiębiorstw różnych branż, banków itd., nabywanych nieomal za bezcen, a i tak najczęściej na kredyt.

Krach pogodził wszystkich

Cały ten system załamał się wraz z przekazaniem władzy przez schorowanego Jelcyna Władimirowi Putinowi. Jednak pierwszy potężny cios zadał mu krach finansowy w sierpniu 1998 r. Jego skutkiem było bankructwo części banków komercyjnych. Padł m.in. Inkombank Władimira Winogradowa - jeden z największych rosyjskich banków komercyjnych, a także Menatep Chodorkowskiego. Ten niespecjalnie się tym jednak przejął. Wszyscy wielcy klienci banku zdążyli przenieść swoje rachunki m.in. do powiązanego z nim banku w Petersburgu, a problem mniejszych rozwiązał "przypadek": ciężarówka, którą przewożono dokumentację bankową, wpadła do rzeki i cały ładunek zatonął.

W sumie rosyjscy oligarchowie przetrwali kryzys znacznie lepiej aniżeli większość przeciętnych przedsiębiorców. Dla niektórych była to wręcz idealna okazja, aby uwolnić się od sporej części zobowiązań.

Magnaci wyklęci

Dojście do władzy Putina oznaczało jedno: zmieniły się relacje między kapitałem a władzą. - Kreml, który nie czuł się związany z wielkim prywatnym biznesem - stwierdzał raport OSW - zdołał przejąć inicjatywę.

Oceny te, formułowane w roku 2002, dziś wymagałyby już korekty. Według oceny Banku Światowego 23 największych oligarchów i grup biznesowych Rosji kontroluje około 30 proc. sprzedaży rosyjskiego przemysłu i 17 proc. aktywów bankowych. Ich sytuacja jest już jednak inna.

Obejmując władzę na Kremlu, Putin ogłosił nową formułę - "równego oddalenia oligarchów od władzy". Zasada ta, twierdzi Aleksiej Muchin z moskiewskiego Centrum Informacji Politycznej - została zinterpretowana jako anulowanie wcześniejszych układów między różnymi grupami interesów i sprowokowała serię nowych wojen o podział własności.

Być może dlatego wielki biznes i pokornie położył uszy po sobie, kiedy Putin - już na początku swojej pierwszej kadencji - demonstracyjnie rozprawiał się z holdingiem medialnym Media-Most Władimira Gusińskiego (zmuszając go po aresztowaniu do emigracji), a niedługo potem podobnie postąpił z Borysem Bieriezowskim.

Prawdziwym ciosem dla "wielkiego biznesu" stała się jednak rozprawa z imperium Chodorkowskiego. Nieśmiałe protesty w jego obronie ze strony Związku Przedsiębiorców i Przemysłowców nie na wiele się zdały i najbogatszy spośród rosyjskich magnatów finansowych trafił na wiele lat do więzienia. Co przy tym istotne, jeśli w przypadku Gusińskiego i Bieriezowskiego na upartego można było wszystko tłumaczyć konfliktem politycznym, to z Chodorkowskim było już inaczej. Chodziło nie tyle o politykę (o to, że finansował opozycyjne wobec Kremla ugrupowania), lecz o wrogie przejęcie Jukosu, na którego olbrzymie złoża naftowe miały apetyt nowe klany z bezpośredniego otoczenia Putina.

Tendencje te - twierdzą moskiewscy komentatorzy - mogą się nasilać w miarę zbliżania się nowej kampanii prezydenckiej w roku 2008. Rywalizujące między sobą "putinowskie" grupy, które spóźniły się na jelcynowską prywatyzację i z których każda myśli o uzyskaniu jak najlepszej pozycji startowej przy nowej władzy - rywalizują teraz ze sobą o zgromadzenie maksymalnych zasobów materialnych, aby zapewnić sobie zwycięstwo i dominującą pozycję wobec konkurentów.

Jak uratować skórę

To zupełnie nowa sytuacja i każdy z wielkich magnatów szuka własnego rozwiązania. Michaił Fridman na przykład sprzedał koncernowi British Petroleum za około 7 mld dolarów część udziałów w Tiumeńskiej Kompanii Naftowej, licząc, że obecność zachodniego inwestora uchroni go przed ryzykiem politycznym. I dobrze zrobił, bo już rok później postawiono mu zarzuty - podobne do tych ze sprawy Chodorkowskiego - o machinacje podatkowe.

Również Abramowicz zaczął stopniowo wyprzedawać swoje aktywa, w tym akcje Sibnieftu, które kupił Gazprom, płacąc za nie około 13 mld dolarów. Gotów byłby w ogóle zlikwidować biznes i żyć jak rentier, zajmując się jedynie swoim ukochanym klubem Chelsea, na który wydaje wielokrotnie więcej, niż wynoszą roczne budżety wielu rosyjskich regionów. Jednak władza, z której ochrony na razie korzysta i z którą pozostaje w bliskich kontaktach - na to się nie zgodziła. Wielu innych - pod przymusem lub z ostrożności - najzwyczajniej wyjechało z Rosji. Ścigany rosyjskimi listami gończymi Władimir Gusiński - pierwszy, którego Putin zmusił do emigracji - kursuje między Hiszpanią a Izraelem. Podobnie jest z Borysem Bieriezowskim. Znalazł schronienie w Wielkiej Brytanii, ale po świecie musi podróżować pod zmienionym nazwiskiem. Ostatnio zatrzymano go w Brazylii, w której występował, jako Płaton Jelenin. Poszedł w ślady Abramowicza i podobno kupił udziały brazylijskiego klubu piłkarskiego Corintians...

Inni wybrali Izrael. Tu na przykład znalazł schronienie partner Chodorkowskiego w interesach - Leonid Niewzlin, formalnie oskarżany w Rosji o pranie pieniędzy, a także o podwójne zabójstwo oraz usiłowanie dokonania ośmiu innych.

Po krachu finansowym w 1998 r. największym marzeniem rosyjskich oligarchów była stabilizacja i wypracowanie przejrzystych reguł gry. Po cichu nawet liczono na Putina. Te nadzieje szybko się jednak rozwiały. Przestrzeń, w której działa wielki biznes, pozostała strefą podwyższonego ryzyka. W układzie władza - biznes dziś, odwrotnie niż za czasów Jelcyna, dominuje ta pierwsza.

Co więcej, narodził się nowy system kapitalizmu państwowego, w którym rządząca elita i biurokracja mają coraz większe apetyty i ambicje bezpośredniego włączenia się do gry o podział rynku i własności.

SŁAWOMIR POPOWSKI