13 lipca 2006

Rzeczywiste zagrożenie czy jałowy trud

Źródło: Rzeczpospolita: Rzeczywiste zagrożenie czy jałowy trud
13.07.2006


Petersburski szczyt G8 służyć ma realizacji mocarstwowych ambicji Moskwy

Polityczną konsekwencją spotkania nad Newą może być utrata przez grupę najbardziej rozwiniętych i demokratycznych krajów świata legitymacji, wiarygodności i znaczenia

Stopniowe włączanie Moskwy do G8 miało służyć wspieraniu rozwoju demokracji i nowoczesnej rynkowej gospodarki w Rosji oraz umacnianiu konstruktywnych zachowań Rosji w międzynarodowych stosunkach. Stało się inaczej. Dziś rosyjskiemu państwu chodzi nie tyle o promowanie demokracji, ochronę praw człowieka i współpracę z Zachodem, ile o konsolidację swej wewnętrznej i zewnętrznej potęgi.

SŁABY ZACHÓD

Putin przesadził, uznając rozpad Związku Radzieckiego za największą geopolityczną katastrofę XX w. Chociaż trudno sobie wyobrazić powrót ZSRR, Moskwa wysunęła się jednak na pierwszy plan, zdecydowana odzyskać status mocarstwa i ufna w powodzenie tego zamierzenia. To właśnie tym celom Moskwy - mimo że Rosja nie spełnia ani demokratycznych, ani gospodarczych kryteriów członkostwa - służy szczyt G8.

Putin dąży do umocnienia kontroli państwa nad strategicznymi sektorami gospodarki, m.in. nad sektorem ropy naftowej i gazu, łącznością, rurociągami, zaopatrzeniem w energię elektryczną i bankowością. Pomaga mu zarówno bardzo silne poparcie opinii publicznej, jak i dramatyczna, choć wynikająca z różnych przyczyn, słabość głównych zachodnich przywódców.

Prezydent George W. Bush i brytyjski premier Tony Blair stracili popularność, którą cieszyli się przed wojną w Iraku; Chirac i Blair wkrótce zejdą z politycznej sceny, w Berlinie i Rzymie zaś Angela Merkel i Romano Prodi rządzą z pomocą słabych koalicji.

GORBACZOW SIĘ MYLIŁ

W tej sytuacji polityczną konsekwencją szczytu w Petersburgu może być utrata przez grupę najbardziej rozwiniętych i najbardziej demokratycznych krajów legitymacji, wiarygodności i znaczenia. Tak się stanie, jeżeli rosyjska i światowa opinia uzna to spotkanie za milczącą akceptację wewnętrznej i zewnętrznej polityki Rosji, za zgodę na ograniczanie politycznych praw, prześladowanie niezależnych ugrupowań, cenzurę mediów. Nie brak też i tych, którzy - w dobrej lub złej wierze - są gotowi uznać, że Michaił Gorbaczow miał rację, apelując niedawno do zachodnich krajów o zaprzestanie nacisków na prezydenta Putina w sprawie praw człowieka, ponieważ "...im bardziej wygląda na to, że Zachód stosuje nacisk, tym mocniejsza staje się pozycja prezydenta Putina, ponieważ jego stanowisko jest zasadniczo bardzo bliskie aspiracjom narodu".

Na tym jednak nie koniec. W stosunkach zagranicznych istnieje problem rosyjskiej ingerencji w wewnętrzną politykę Ukrainy, Gruzji, Mołdawii i Białorusi.

Oczywiście, jest też problem wojny w Czeczenii - mimo że Kreml uważa tę sprawę za zamkniętą.

UKRAIŃSKA LEKCJA

Rosja, która w tym roku przewodniczy G8, rozpoczęła kadencję od wywołania kryzysu wokół dostawy gazu dla Ukrainy. Europejskie kraje zareagowały na to obawą przed dalszym uzależnianiem się od rosyjskiego eksportu gazu, nerwowym rozważaniem dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w nośniki energii i żądaniami gwarancji dostępu do rosyjskich rurociągów. Rosja wręcz zagroziła Europie, że zmieni kierunek eksportu gazu - z dotychczasowych rynków, na azjatyckie. Moskwa chce kontrolować europejskie rynki - i to nie tylko rurociągi, którymi płynie rosyjska ropa i gaz, lecz i rafinerie, i detaliczny handel benzyną.

"DZIAŁAMY, JAK ZAWSZE"

Dzisiejsza słabość Zachodu w stosunkach z Putinem ma kilka źródeł. Zachód potrzebuje poparcia Putina dla działań na rzecz ograniczenia nuklearnych programów Iranu i Korei Północnej. Putin jest też ważnym partnerem w Afganistanie, Iraku i na całym wielkim Bliskim Wschodzie. A jednocześnie umie grać wieloznaczną rolę, szkodzącą interesom Zachodu we wszystkich tych miejscach.

Nie ulega wątpliwości, że sposób, w jaki prezydent George W. Bush zademonstrował, iż wspieranie demokracji uważa za główny motyw swej polityki zagranicznej, przyczynił się do tego, że na całym świecie inicjatywy w tej dziedziniebudzą nieufność - zwłaszcza po doświadczeniu wojny w Iraku. Światowa opinia publiczna z sympatią przyjęła argumentację Putina, że sprzeciw wobec krzewienia demokracji przez Zachód nie jest odrzuceniem demokracji jako takiej, lecz oporem wobec zachodniego interwencjonizmu wymierzonego w rosyjską "suwerenną demokrację". Przy tym wszystkim jednak przebieg szczytu G8 w Petersburgu w atmosferze "działamy, jak zawsze" może być jeszcze groźniejszy.

CZY BUSH ROZUMIE PUTINA

Po niedawnym spotkaniu w Austrii Bush i europejscy przywódcy wydali oświadczenie, w którym podkreślają wagę honorowania przez Rosję "demokratycznych swobód, praw człowieka, społeczeństwa obywatelskiego oraz przejrzystości i odpowiedzialnego podejścia do energetycznego bezpieczeństwa". To z pewnością nie wystarczy. Siedem demokratycznych państw powinno wspólnie potwierdzić, że zamierzają rozwijać bliskie i przyjazne stosunki z Rosją - między innymi w ramach G8 - lecz Moskwa nie może nadal stosować wobec sąsiadów Rosji energetycznego szantażu ani szkodzić rozwojowi wewnętrznej demokracji.

Przed wyjazdem na szczyt G8 w Petersburgu amerykański prezydent George W. Bush ostrzegł w telewizyjnym wywiadzie dla stacji CNN, że publiczne strofowanie rosyjskiego prezydenta w związku z takimi niepokojącymi kwestiami, jak demokracja i prawa człowieka, wywołałoby skutki odwrotne do zamierzonych. - Żaden przywódca nie lubi być łajany publiczni". Z czysto ludzkiego punktu widzenia jest to zrozumiałe. Można także zrozumieć, dlaczego na pytanie (nawiązujące do słynnej wypowiedzi Busha po pierwszym spotkaniu z rosyjskim przywódcą w 2001 r.), czy nadal uważa, że udało mu się "wczuć w duszę Putina", prezydent odpowiedział: - O, tak. Dobrze go znam. Czy to jest zapowiedź rzeczywistego zagrożenia, czy jałowego wysiłku?

ALEKSANDER SMOLAR, Prezes Fundacji im. Stefana Batorego, Tłum. E.G.