15 sierpnia 2006

Królestwo nietolerancji - Chrześcijanie na celowniku

Źródło: Rzeczpospolita: Królestwo nietolerancji - Chrześcijanie na celowniku
08.08.2006 Saudyjczycy nie tolerują innych religii niż islam. Przed wjazdem na autostradę łączącą Dżuddę z Mekką widnieje znak, który w pięciu językach ostrzega, że drogą tą nie mogą jeździć innowiercy
(c) FOT: CORBIS/KAZUYOSHI NOMACHI


750 batów i 40 miesięcy więzienia dla nauczyciela za wspomnienie na lekcji o Biblii i Żydach. Zatrzymania, areszty, deportacje, tortury, konfiskaty egzemplarzy Pisma Świętego i krzyży. To dziś. A w 1993 roku kara śmierci przez ścięcie dla Sadeqa Mallallaha, młodego Saudyjczyka, za to, że miał Biblię. Taki jest los chrześcijan w Arabii Saudyjskiej

Dzisiejsze Królestwo Arabii Saudyjskiej to niezwykłe połączenie tradycji i nowoczesności. Z jednej strony wspaniała infrastruktura, zdumiewająca architektura, z drugiej prawa i obyczaje niespotykane gdzie indziej na świecie. Z 23 milionów mieszkańców siedem - osiem milionów stanowią cudzoziemcy. Wraz z odkryciem ropy (25 - 30 procent światowych zasobów) bogactwo przyszło nagle. Nie trzeba było specjalnie na nie zasłużyć.

- Przed 1938 rokiem (gdy pierwszy raz ropa popłynęła na Zachód) nie było tam nic, co można by eksportować. Przez wieki nie docierały tam żadne armie ani idee. Wszystkie funkcje i struktury plemienne pozostawały niezmienione. Surowe warunki życia na pustyni sprzyjały nieufności wobec obcych. Z takim bagażem Saudyjczycy wkroczyli w nowoczesność - mówi europejski dyplomata, od ponad 20 lat pracujący w regionie.

Rozpoczął się gwałtowny napływ taniej siły roboczej z biedniejszych krajów. Nowi pracownicy przyjmowani byli chętnie. Ktoś musiał wywozić śmieci, sprzątać, prać, obsługiwać autobusy i taksówki. Wśród imigrantów jest około miliona chrześcijan, głównie z Azji; z samych Filipin ponad 600 tysięcy. Oni też najczęściej padają ofiarą prześladowań za praktyki religijne.

W Arabii Saudyjskiej, jak w żadnym innym kraju na świecie, islam jest nie tylko religią, ale także sposobem na życie, obecnym we wszystkich jego sferach.

Pismo Święte do niszczarki

Poprzedni monarcha, król Fahd, wstępując na tron, przyjął tytuł Strażnika Dwóch Świętych Meczetów. Obecność innych religii, a zwłaszcza czynne uprawianie kultu, jest całkowicie zabronione. Niedozwolone jest wwożenie na teren królestwa jakichkolwiek symboli innych religii oraz publikacji na ich temat. Skonfiskowane egzemplarze już na lotnisku trafiają do niszczarki dokumentów. Taki też los spotkał Biblię katolickiej zakonnicy na lotnisku w Dżuddzie w 2005 roku, gdy czekała na kolejny lot. Zerwany z jej szyi krzyż został ostentacyjnie zniszczony. I na niewiele zdało się tłumaczenie, że to przecież tylko tranzyt.

Ewangelicki pastor wspomina: "Była pierwsza w nocy, gdy mutawa (policja religijna) zaczęła dobijać się do moich drzwi. Miałem u siebie około 400 przemyconych egzemplarzy Pisma Świętego, a to tutaj przestępstwo porównywalne z gwałtem, morderstwem, zbrojną napaścią, co w Arabii Saudyjskiej oznacza tylko jedno: karę śmierci. Żarliwie modliłem się o cud. Odeszli od moich drzwi".

Bywa jednak inaczej. Często zgromadzenia modlitewne w prywatnych domach są pretekstem do zatrzymania i deportacji ubogich imigrantów z Filipin lub Etiopii, którzy ze względów ekonomicznych zaczynają być niewygodni. Jeszcze w latach 80. większe skupiska cudzoziemców pracujących w Arabii Saudyjskiej miały prawo do swoich księży. Sytuacja się zmieniła, gdy grupa księży azjatyckich rozpoczęła akcję o charakterze misyjnym w środowiskach muzułmańskich, co jest całkowicie zakazane. Od tego czasu w Arabii Saudyjskiej oficjalnie nie ma księży. Są nieoficjalnie.

Wigilia na pustyni

Od czasu do czasu do Arabii Saudyjskiej przyjeżdżają prywatnie wysocy rangą dyplomaci watykańscy. Nie afiszują się z wyznaniem, ale, jak mówi wspomniany dyplomata zachodni, "strona saudyjska wie, kogo wpuszcza". Istnieją też oficjalne kontakty między politykami saudyjskimi a Watykanem. Książę Saud Al-Fajsal był wielokrotnie przyjmowany przez papieża Jana Pawła II.

W Arabii Saudyjskiej przebywa 250 - 300 Polaków; corocznie odbywają się spotkania wigilijne, niejednokrotnie na pustyni. Organizowane są również nabożeństwa w rezydencji ambasadora na życzenie szefów polskich delegacji oficjalnych. Jeszcze do niedawna bożonarodzeniowe choinki importowane z Europy były konfiskowane, ale ostatnio zaczęły w grudniu pojawiać się w supermarketach.

Sprzeczności w Koranie

Arabia Saudyjska, serce świata islamu, kraj, w którym jest 180 tysięcy meczetów, dba o swoją wyjątkowość. Saudyjczycy odwołują się do słów Proroka, który miał powiedzieć przed śmiercią, że na Półwyspie Arabskim nie powinno być miejsca dla innych religii niż islam. Jednocześnie czytamy w Koranie: "I nie sprzeczajcie się z ludem Księgi inaczej, jak w sposób uprzejmy (...) i mówcie: Uwierzyliśmy w to, co nam zostało zesłane, i w to, co wam zostało zesłane. Nasz Bóg i wasz Bóg jest jeden" (29:46).

W teorii wahabickiej, która jest obowiązującą szkołą teologii i prawa muzułmańskiego w Arabii Saudyjskiej, stwierdza się, że muzułmanom nie wolno się kontaktować z przedstawicielami innych religii, także monoteistycznych, co jest wbrew głównej doktrynie islamu. "O wy, którzy wierzycie! Nie bierzcie sobie za przyjaciół żydów i chrześcijan; oni są przyjaciółmi jedni dla drugich. A kto z was bierze ich sobie za przyjaciół, to sam jest spośród nich" (5:51).

Jak pogodzić ze sobą takie fragmenty? - Ze Świętej Księgi można wszystko wyinterpretować; ona od tego jest - mówi profesor Janusz Danecki, arabista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Wahabici wciąż próbują to interpretować negatywnie, ale nie da się długo utrzymać takiej tendencji we współczesnym świecie. Saudyjczycy zdają sobie z tego sprawę - nie tylko garstka intelektualistów, ale także i władze - dodaje Danecki.

Konstruktywna nienawiść

Nada Al-Fajez, ekonomistka z Rijadu, autorka pierwszego programu o tematyce ekonomicznej dla kobiet, pytana o stosunek do Zachodu mówi: - Nie jestem bin Ladenem. Nie jest tak, że nienawidzę ludzi Zachodu, chrześcijan. Nie mogę jednak powiedzieć, że ich lubię.

Natomiast profesor prawa muzułmańskiego Abdulaziz Al-Fawzan, który często pojawia się w telewizji saudyjskiej, wzywa muzułmanów do pozytywnej nienawiści wobec chrześcijan: "Nawet jeśli ta osoba jest moją matką lub ojcem, synem lub córką, muszę jej jako muzułmanin nienawidzić. Musi to być jednak konstruktywna nienawiść, połączona ze współczuciem i gotowością do wprowadzenia na właściwą ścieżkę".

Jak Saudyjczycy reagują na takie apele? - Saudyjska telewizja jest przeraźliwie nudna - mówi Marek Kubicki, arabista, twórca portalu Arabia.pl, który spędził w królestwie pół roku. - Nikt z moich znajomych jej nie ogląda i zwyczajnie nie zauważył tych wezwań.

Apele pozostają natomiast w zgodzie z niedawną fatwą wielkiego muftiego Arabii Saudyjskiej, która przypomina, że islam jest jedyną prawdziwą religią. Reszta to herezja, a niewierni nie mają prawa do saudyjskiego obywatelstwa i do wznoszenia przybytków swojego kultu na terytorium królestwa.

Obserwatorzy są zgodni, że następuje jednak stopniowa liberalizacja postaw wobec innych religii. - Nie jestem pewien, czy przewaga ideologii wahabickiej będzie długotrwała. W XVIII wieku Wahhab zakazywał na przykład palenia tytoniu. I co z tego? - zauważa profesor Danecki.

Czekając na zmiany

Znacznie trudniej przeprowadza się reformy, jeśli kraj targany jest wewnętrznymi napięciami, gdy zaczyna się ujawniać istniejące od dawna problemy. Dopiero od czterech lat oficjalnie mówi się o istnieniu biedy, o tym, że większość żebrzących dzieci na ulicy to mali Saudyjczycy, a nie potomkowie imigrantów. Zaczynają też pojawiać się naciski zewnętrzne.

- 11 września obudził nas z letargu, z myślenia tylko o realizacji własnych interesów ekonomicznych. Stany Zjednoczone potrzebowały trzech lat, żeby w 2004 roku wpisać Arabię Saudyjską jako kraj szczególnej troski na listę Departamentu Stanu. Trudno więc oczekiwać, żeby po latach braku zainteresowania zmiany nastąpiły szybko - tłumaczy cytowany wcześniej europejski dyplomata.

Zmiany będą musiały nastąpić, jeśli turystyka ma stać się sektorem numer dwa (po ropie naftowej) saudyjskiej gospodarki. Początki są skromne. Dane z początku 2002 roku mówią o niespełna dwóch tysiącach turystów w zorganizowanych grupach. Czy turystom też będzie się konfiskować biżuterię i osobiste dewocjonalia? A co z dostępem do praktyk religijnych? Przy próbie odpowiedzi na te pytania najprawdopodobniej trzymanie się dosłownej interpretacji doktryny wahabickiej nie wystarczy.

Twórca państwa saudyjskiego król Abdulaziz na początku XX wieku musiał uciec się do podstępu, aby przekonać ulemów do radia czy telegrafu (pokazując, że mogą być one wykorzystywane do transmisji fragmentów Koranu). A coraz częściej Saudyjczycy, jak choćby Ali Al-Ahmed, dyrektor Instytutu Saudyjskiego w Waszyngtonie, zaczynają głośno mówić, że jeśli muzułmanie chcą, aby respektowano ich wiarę i Świętą Księgę, to sami powinni dać przykład takiego zachowania wobec innych religii.